Poznańskie Koziołki
awno, dawno temu w Poznaniu na ratuszowej wieży umieszczono piękny zegar. Na uroczystość jego odsłonięcia zaproszono wielu ważnych gości, którzy tłumnie gromadzili się na poznańskim rynku czekając, aż nowy zegar wybije godzinę dwunastą.
Tymczasem w gospodzie „Pod Gąską” panowało wielkie poruszenie. Przygotowywano ucztę dla dostojnych gości. Kuchmistrz Gąska doglądał pieczeni, a jego pomocnik Pietrek, uwijał się przy kuchni, by wszystko było gotowe na czas.
„Zaraz zacznie się uroczystość. Popilnuj chłopcze pieczeni, a ja wyjrzę przed gospodę” - powiedział kuchmistrz. Ale Pietrek zamiast stać przy rożnie, zaczął rozglądać sie za czymś do jedzenia. A wtedy pieczeń wpadła do ognia i spaliła się.
Kuchmistrz Gąska bardzo się zdenerwował i wysłał Pietrka po mięso na nową pieczeń . Ale wszystkie sklepy były zamknięte. Pietrek stracił już całkiem nadzieję, gdy nagle ujrzał dwa małe koziołki pasące się przy domu pewnej wdowy.
Nie namyślając się długo odwiązał koziołki i pobiegł z nimi w stronę gospody. Mijając rynek zobaczył tłum ludzi wpatrujących się w wieżę ratusza. Pietrek zatrzymał się na chwilę, a wtedy koziołki szarpnęły mocniej i urwały się ze sznurka.
W tej samej chwili zegar na ratuszowej wieży wybił godzinę dwunastą. Wszyscy spojrzeli w górę. Ale co to? Na wieży obok zegara stały dwa małe koziołki i bodły się różkami. Widok ten rozbawił tłum zebrany pod ratuszem.
Goście pana Gąski nie zjedli tego dnia pieczeni, bo po uroczystości kazano Pietrkowi oddać koziołki wdowie. Ale na pamiątkę całego zdarzenia, do zegara na poznańskim ratuszu dołączono dwa blaszane koziołki. Codziennie o godzinie dwunastej, koziołki wysuwają się z zegara i bodą się różkami.